Projekt DENKO #2 - Astor, Bielenda, Le petit Marseillais, L'Oreal, Lovely, Purederm, Schauma, Soraya

Witajcie kochani w drugim już poście z kategorii Denko :) Jeśli jesteście ciekawi innych produktów, to pierwszy post z tej kategorii znajdziecie tutaj :)



Dziś przychodzę do Was z kilkoma produktami z kolorówki, ale większość jednak to pielęgnacja :) Kto okazał się zupełnym bublem? Zobaczcie sami! :)

Denko #2 to:

1. Tusz do rzęs L"Oreal Paris: Fals Lash Architect
2. Rozświetlacz Lovely Gold Highliter
3. Puder prasowany Astor Mattitude Powder
4. Złuszczająca maska do stóp Purederm
5. Szampon Schauma Nature Moments
6. Żel pod prysznic Le Petit Marseillais
7. Różana woda kojąca Bielendy
8. Delikatny płyn micelarny Soraya

W tabeli znajdziecie zestawienie produktów - a o każdym z nich przeczytacie też poniżej :)





Kilka słów o każdym produkcie:


Na pierwszy rzut idzie kolorówka, czyli tusz L'Oreal Paris, puder Astor i rozświetlacz Lovely.
Wszystkie te produkty kupowałam już wcześniej, nie są więc to dla mnie nowości, a raczej produkty wartościowe, które używam stale. 
Tusz Fals Lash Architect ma mocny czarny kolor, świetną klasyczną szczoteczkę i daje niesamowity wygląd rzęs. Może nie do końca efekt sztucznych, ale zdecydowanie widać ich wydłużenie i pogrubienie - w tym przypadku nie trzeba wybierać :) To mój ulubiony tusz do rzęs, ponieważ do najtańszych nie należy, czekam zwykle na jakieś promocje dotyczące marki L'Oreal i wówczas kupuję nowe opakowanie :)
Puder Astor Mattitude to produkt, który jest ze mną (nie przesadzam) od studniówki! Opakowania się zmieniają, a formuła matująca tego cuda działa tak samo dobrze. Kolor, jaki używam to 003 (Nude Beige). Puder ten używam jako wykończenie makijażu na podkład albo samodzielnie, jako lekka forma matowania skóry podczas upalnych dni. Puder przeznaczony jest do cery normalnej i tłustej i faktycznie - daje on mocny mat, więc sądzę, że w przypadku osób ze skórą suchą może być za mocny. Ten produkt to mój hit i niebawem pewnie pokuszę się o kolejne opakowanie :)

Złoty rozświetlacz Lovely znalazł się w denku nie dlatego, że już go zużyłam (pisałam o nim przecież ostatni post - ulubieńcy czerwca), ale dlatego, że jest to opakowanie, które spadło mi i niestety mocno się poobijało ;) Na szczęście mam zapas, właśnie ten z poprzedniego postu, więc tutaj spokojnie mogę po raz kolejny polecić ten cudnie świecący kosmetyk. 


Teraz kilka słów o pielęgnacji codziennej, czyli szampon Schauma Nature Moments i żel pod prysznic Le Petit Marseillais - nie będę się rozwodzić nad tymi produktami, bo są po prostu bardzo dobre :) Szampon idealnie nadawał się do moich przetłuszczających się włosów, używałam go codziennie, świetnie je mył i sprawiał, że cały dzień wyglądały świetnie. Żel pod prysznic to jak kąpanie się w misce pełnej świeżych brzoskwiń... do tego sprawiał, że skóra naprawdę dobrze wyglądała po kąpieli. Oba kosmetyki pięknie pachą i kąpiel z nimi to czysta przyjemność ;)
Ciekawostką dla mnie jest maska Purederm do złuszczania stóp - pierwszy raz używałam takiej formy maski i oczekiwałam jednak większej mocy po niej ;) Okej, nieco skóry zeszło mi ze stóp, ale jednak spodziewałam się większego "zdarcia" ;) Największym minusem tego produktu był mocny drażniący zapach, niezbyt miły, jeśli produkt mamy na stopach trzymać nieco dłużej... Czy jeszcze go spróbuję? Nie wiem, forma skarpetkowa była ciekawa, więc być może skuszę się na inne produkty tego typu ;)


Zastanawialiście się, który produkt jest bublem? Tak, znajduje się w tej ostatniej kategorii ;) Niestety okazał się nim kosmetyk, który w zapewnieniach producenta miał być super delikatny i przeznaczony do wrażliwych oczu i cery - cholera, wolę nie wiedzieć, jakie reakcje mają na niego osoby, które faktycznie mają wrażliwe oczy! Ja NIGDY nie miałam podrażnionych oczu przy demakijażu (nie ważne, czy kosmetyk był z górnej, czy niższej półki cenowej), więc brawa Soraya - dokonaliście tego jako pierwsi! Myślałam, że płyn ten wygryza mi oczy, dosłownie, pieczenie było nie do zniesienia, a zmywałam jedynie maskarę. Myślałam, że to jednorazowa sytuacja, więc dałam jeszcze szansę produktowi innym razem, ale było dokładnie to samo. Produkt wykończyłam zmywając nim jedynie policzki i czoło, bo tam nie robił mi szkody... 
Zupełnie inaczej sprawa wyglądała z kojącą wodą różaną Bielendy. Ten pięknie pachnący różami produkt spisał się zarówno do demakijażu oczu, jak i twarzy. Jak narazie to mój ulubiony kosmetyk z różanej serii Bielendy. Testuję jeszcze krem, więc o nim z pewnością też powiem kilka słów ;)


Na dziś to wszystko, dajcie znać, czy znacie albo używaliście już któregoś z tych produktów :)

Uściski!
M.






Komentarze

Popularne posty